Jechałam godzinami nie mogąc znaleźć drogi do mojego królestwa. Gdy tylko natrafiłam na znajome, według mnie, drzewo zawsze okazywało się, że jest zupełnie zwykłe, jedno spośród setek innych. Gdy zbliżyłam sie do następnego, znów pełna nadziei, po raz kolejny pojechałam dróżką obok niego.
Offline
Między drzewami dostrzegła jakąś postać na koniu. Galopowała ona od drzewa do drzewa, błąkając się w kółko. Sil uniosła jedną brew.
- A tej co? Postradała zmysły czy jak? - mruknęła pod nosem. Jej wierzchowiec zarżał cichutko, jakby przyznając jej rację. - W sumie to nawet lepiej. Łatwiej będzie ją zabić.
Koń, na znak dany przez Sil, ruszył cichutko przed siebie. Słychać było tylko nieznaczny stukot kopyt, na pewno niedosłyszalny dla łuczniczki z tej odległości.
Offline
- Tak, to tutaj - wykrzyknęłam poznając coraz więcej drzew i powalonych pni. W końcu moim oczom ukazał się dobrze znany las. To tutaj się wychowałam, tutaj znałam każdy kąt. Wiedziałam gdzie jest najwięcej królików, jeleni, wilków... Z uśmiechem na twarzy pogalopowałam szeroką dróżką do domu. Do domu! Nareszcie...
z.t.
Offline
O tak, a on właśnie wyszedł przez jaskinię, nosząc nieprzytomną Van na rękach. Dyszał i to ciężko. Bronił małolaty zawzięcie, tak, że nietrafiło jej nic, lecz zmęczona, padła na ziemię. Rozglądał się gorączkowo, po czym pobiegł dalej, nie zwracając uwagi na zmęczenie. Rozmyślał teraz nad odległością państw. I te właśnie przemyślenia zostały mu brutalnie przerwane rykiem konia. Szybko opuścił bezwładne ciało dziewczynki, a on sam odrąbał łeb jeźdźcowi. Lepiej nie mogło mu się trafić! Przerzucił małą przez siodło, a potem wsiadł, od razu popędził konia do galopu.
z.t
|Proszę, podrzyj swymi rękoma stare wspomnienia
I zatrzymaj całkowicie smutek
A teraz przeszyj me serce, które się zakochało...|
||| Ból, Tęsknota, Mrok | Miłość, Radość, Światło |||
|Spoglądam w niebo skąd, przybędzie jutro
Widać, nie mogę użyć mego serca, gdyż pełne jest ono trosk|
|Obok mnie przeleciał ptak
Zastanawiam się, czy był w stanie odnaleźć światło|
|Czy pozwolisz wskoczyć mi na barana?
A potem zostaw mnie w najwyższym miejscu świata i trzymaj mnie z dala od dobroci|
Offline
Ruszyła biegiem za pozostałymi. Ciągnęli za sobą długi ogon zbrojnych. Po chwili dotarli do gospody. Przechodnie przyglądali im się z zaciekawieniem. W końcu nie często można zobaczyć na ulicach miasta dzieciaki z różnych królestw walczące z armią żołnierzy.
Ciemnowłosa dziewczyna spytała, czy ma konia. Pokręciła głową.
Co jakiś czas wystrzelała strzały albo wbijała je w strażników. Czuła się coraz słabiej.
Katem oka zauważyła, że ciemnowłosa dziewczyna odjechała. Druga biegła do stajni. Gościu imieniem Artur oddalał się boczną uliczką. Spojrzała na Marhosa i własnie wtedy straciła przytomność.
z.t
Offline