Siedział pod drzewem na niewielkiej polance. Słońce grzało i trochę go oślepiało, ale wynagradzał to delikatny wiaterek. W cieniu drzewa ukrył twarz, spoglądając ukradkiem na skarogniada klacz, która tarzała się beztrosko i kilka małych noży wbitych w dzrewo. Pod drzewem leżało siodło i miecz.
Ostatnio edytowany przez Tadashi (2012-07-21 20:37:25)
Offline
"Cholera, co ja tu robię?! Jestem na terenie wroga, zaraz zostanę wykryta i zabita. I po co mi to?! Właściwie po co ja tu idę?!" - myślałam, idąc wolno przed siebie. W zaciśniętej dłoni trzymałam mój srebrny łuk, przez ramię zawiesiłam kołczan ze strzałami. W końcu zatrzymałam się i oparłam o pień drzewa. Bez zastanowienia zsunęłam się niżej, siadając na ziemi.
Offline
Wyciągnął zza pasa złoty sztylet. Złapał za ostrą końcówkę zakrzywionego ostrza. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Ktoś jest na moim terenie, Strada-wymamrotał do konia.
Schował sztylet i wyciągnął srebrny nóż. Nawet nie wstał, tylko zamachnął się lekko i rzucił. Ostrze ze świstem wbiło się kilka centymetrów od twarzy obcego.
Offline
Krzyknęłam cicho i zerwałam się na równe nogi. Był tu i chciał mnie zabić. Nie wiem kto... Człowiek z tego królestwa. Przez chwile nie mogłam sie skupić, lecz później to do mnie dotarło. Gdyby chciał mnie zabić juz by to zrobił... Teraz przyjrzałam mu się uważniej. Ładny to on był. No ale cóż, to mój wróg. Stałam tak, gapiąc sie na niego, poruszając tylko oczami.
Offline
Spuścił głowę i przymknął oczy.
-Niby tu jestem a mnie nie widzisz. Koń też nie łaska, na ziemi by tylko leżał.
Wstał i otrzepał kurz ze spodni.
Offline
Nadal gapiłam się na nieznajomego, zastanawiając się, dlaczego mnie nie zabił. I w ogóle dlaczego ja nie nafaszerowałam go strzałami?! Jakaś część mnie chciała natychmiast to zrobić, ale inna powstrzymałam ja. Nadal stałam, gapiąc się, prawie bezczelnie.
Offline
Jego dusza śmiała się, miał ochotę po prostu zgiąć się ze śmiechu.
Podszedł do niej i wyciągnął dłoń.
-Tadashi jestem.
Offline
Nadal gapiłam się na niego. Zerknęłam na jego wyciągnietą dłoń i znów na jego twarz. Westchnęłam i uścisnęłam jego rękę mówiąc krótkie:
- Levanne.
Offline
Wow. Jedyna dziewczyna, która nie przywaliła mu z pięści. Twarz nabrała wyraz lekkiego zdziwienia. Odsunął dłoń, ominął ją i sięgnął po nóż wbity w drzewo.
Offline
Zmarszczyłam brwi na widok jego zaskoczonej miny. O co mu chodzi? Podążałam za nim wzrokiem, myśląc, jak głupio to musi wyglądać.
Offline
Odłożył nóż do pasa, a gdy ujrzał, że nowa znajoma odwróciła się za nim posłała jej uśmiech.
-Co tu robisz? Na bank nie jesteś stąd.
Offline
- Ja... nie wiem. Po prostu... Nie umiem tego wytłumaczyć... - Nadal nie mogłam sie wyzbyć wrażenia, że Tadashi zaraz mnie zabije. Mimo że zachowywał sie normalnie... - Jakoś mnie tu przywiało... - Wreszcie odwróciłam wzrok od chłopaka. Spojrzałam w niebo, lekko rozchylając usta. Zawsze tak robiłam, gdy odchylałam głowę do tyłu.
Offline
Westchnęłam i postanowiłam sie przełamać.
- Szlajałam się po Nivennie... tak, stamtąd jestem... oczywiście nie mając nic do roboty. Świeżo po kłótni z mamą... Po prostu musiałam sie gdzieś podziać, a że lubie przygody, postanowiłam sie tu wybrać... Może być? - zapytałam i usmiechnęłam się lekko, prawie niezauważalnie.
Offline